Opowieść o czasach wielkiego kryzysu przepełniona tańcem i rozpaczą.
Hollywood, lata 30. XX wieku, rekordowo wysokie bezrobocie. Gigantyczny
maraton taneczny przyciąga rzesze znęcone obietnicą darmowego wiktu i
tysiąca dolarów dla zwycięzcy: bezrobotnych aktorów, łowców nagród i
ludzi bez perspektyw. Rozpoczyna się dziwna pogoń spoconych par za kołem
fortuny. Dla niektórych stawką jest życie.
Powieść "Czyż nie dobija się koni?" jest uznawana za pierwszą
amerykańską powieść egzystencjalną; jej autora stawiano na równi z
Hemingwayem i Faulknerem, a w 1969 roku Sydney Pollack dokonał słynnej
ekranizacji tej powieści, w której główną rolę zagrała Jane Fonda.
Jeśli miałabym jednym słowem napisać o czym była, to odpowiedziała bym o wszystkim i o niczym.
Akcja
powieści dzieje się w Ameryce w czasach wielkiego bezrobocia, dlatego
też gdy pojawia się szansa na zarobienie tysiąca dolarów i darmowe
jedzenie w maratonie tanecznym chętnych jest wielu. Tańczyć należy całą
dobę, co dwie godziny jest 10 minutowa przerwa. W tańcu się śpi, goli,
pije, rozmawia. Para, która nie daje nie rady odpada. W czasie maratonu
dochodzi, do wielu sensacyjnych sytuacji, ale wbrew pozorom na tym
właśnie zależy organizatorom żądnym sławy i pieniędzy.
Główni
bohaterowie to Gloria i Robert. On liczy, iż wydarzenie pozwoli mu
rozwinąć skrzydła w roli reżysera. Ona jest w ciężkiej depresji, czuje
beznadzieję i bezsens egzystencji.
Maraton
tańca jest taką metaforą naszego życia, wyścigiem szczurów, kiedy na
skraju załamania i wyczerpania pędzimy za niewiadomo czym, nie
dostrzegając tego co mamy wokół.
Czytając
opinie o powieści, spotkałam wiele tez, że film powstały na jej
postawie jest o wiele lepszy, mam nadzieję, że wkrótce się przekonam i
wyrobie swoje zdanie. Nie mniej jednak książkę polecam.