Znalazłam taki post na blogu Kreatywna Nuda :
Bajka o pewnym chłopcu, którego znam.
Całkiem niedawno, bo tylko 7 lat temu
pewna mamusia wymarzyła sobie synka.
Jej marzenie się spełniło -
urodził się piękny chłopczyk. Nazwała go Szymon, co oznacza z
hebrajskiego ,,Bóg wysłuchał". Była szczęśliwa, ale okazało się, że jej
wymarzony synek jest ciężko chory. Okropna
choroba nazywa się Chorobą von Willebranda.
Na dodatek jest to najcięższa postać tego paskudztwa, które objawia się
wylewami krwi do stawów, nerek, mięśni, przełyku, mózgu. Pojawiać się mogą krwotoki
z nosa, uszu, a nawet oczek.
Szymek,
jak to chłopak, chciałby biegać, kopać piłkę, jeździć na rowerze,
wspinać się na drabinki, bawić się z kolegami, ale ciągle musi uważać,
by się nie uderzyć, przewrócić czy potknąć, te zwykłe chłopięce zabawy
są dla niego niedostępne.
Mama jak dobra wróżka, dba o bezpieczeństwo swego
ukochanego synka, jest z nim non stop, w dzień i w nocy. Pilnuje, by
miał dobre ubranka i buciki, które nie uszkodzą wrażliwego ciała
chłopczyka. Dba też o to, co on je, bo ostry chips, tak lubiany przez
dzieci, mógłby zranić śluzówkę Szymka, a słodkie maliny czy ananasy mogą
zbytnio rozrzedzić krew. Podaje synkowi leki przez wszyty port
dożylny.
Mama Kasia chodzi z chłopczykiem do szkoły, do zerówki, bo
Szymon bardzo lubi szkołę, swoją panią, kolegów i koleżanki.
Najbardziej lubi bawić się autkami, kocha wszystkie zwierzątka. Filmy z
traktorami, to jego ulubione, a książki, to te z dinozaurami. Szymek
pływa na szkolnym basenie, ale nie uczestniczy w zajęciach gimnastyki,
bo są zbyt urazowe.
Mimo tak troskliwej opieki mamusi, ostatnio Szymonek znalazł się
na OIM-ie, w ciężkim stanie, pod respiratorem. Maleńka pestka
winogrona uszkodziła tętnicę na migdałku. Skomplikowane zabiegi
uratowały życie chłopca.
Opieka nad Szymonkiem nie pozwala mamusi na pójście do pracy, a jest sama, bo jego tata nie podołał i odszedł.
Chciałabym,
żebyśmy dalszy ciąg - nie bajki, ale tej prawdziwej historii napisali
razem, żeby było tam, że dla mamy odpadł problem finansów, że nie
musiała myśleć czy jej starczy na strzykawki, rękawice jednorazowe i
nowe buty dla Szymka...
Pracuję w szkole, w której uczy się Szymek. Jest to szkoła na gdańskim Przymorzu. Znam Szymka i jego dzielną mamę Kasię.
Wpadłam na pomysł, by w szkole przed świętami zorganizować Świąteczny Kiermasz Rękodzieła dla
uczniów, rodziców i mieszkańców Gdańska ( szczególnie Przymorza i
okolicznych dzielnic), który zasiliłby mizerny budżet mamy Szymka:)
Mam do Was prośbę, a właściwie prośbę i propozycję:
- propozycja
- może chcielibyście wziąć udział w kiermaszu na terenie naszej szkoły
(Gdańsk Przymorze), zorganizować stoisko i sprzedać swoje wyroby:)
Podstawowy warunek, to to - by część swoich dochodów z kiermaszu
przeznaczyć dla Szymka:)
- prośba -
jeśli nie chcecie/ nie możecie zaoferować swoich wyrobów na stoisku,
może podarujecie jakieś swoje dzieło, które zostanie sprzedane na
kiermaszu i zdobędzie pieniądze dla Szymka:)
- druga prośba - pomóżcie w rozpropagowaniu akcji wśród innych blogerów.
Odezwijcie się na maila to podam adres do wysyłki.