Film, który mnie urzekł to Plac Zbawiciela w reżyserii Krzysztofa Krauze i jego żony Joanny.
Film leciał wczoraj w TVP, jak tylko przeczytałam, że to polski film, mówię do męża przełącz, ale w końcu on poszedł spa, a ja oglądałam.
Oto opis:
Rzecz dzieje się
współcześnie i opowiada historię, która zdarzyła się naprawdę, a mogłaby
zdarzyć się każdemu z nas. Młode małżeństwo Bartek i Beata z dwójką dzieci ma wkrótce
odebrać klucze do własnego mieszkania. Ponieważ przeznaczyli na to
wszystkie pieniądze, muszą oszczędzać. Rezygnują z samodzielności i
wynajmowanego mieszkania, przenosząc się do matki chłopaka. Dramat
rozpoczyna się, gdy wychodzi na jaw, że developer zbankrutował. Teraz
młodzi nie tylko stracili wszystkie pieniądze, nie mają szans na własne
mieszkanie, ale popadają w kolosalne długi. W końcu Bartek odchodzi do innej, a kobieta wpada w depresje.
Fenomenalnie zagrała swoją rolę Ewa Wencel - matka Bartka, którą uwielbiam za Mamuśki. Szokujące było to jak potrafiła zmienić swoje oblicze, raz miła do synowej, później ją gnębiła, by w końcu okazać pomoc, kiedy jej mąż odchodzi. Bartek niby mężczyzna, ale zachowuje się jak dziecko, nie potrafi sobie poradzić z problemami, zależny od matki. Beata dziewczyna ze wsi, która nie skończyła studiów, nie może znaleźć pracy, zaniedbana i na końcu zdradzona.
Film przedstawia nagromadzenie problemów kredyt, brak pracy i pieniędzy, mieszkanie z rodzicami, zdrada, depresja, próba samobójcza, więzienie, mimo wszystko myślę jednak, że taka jest nasza polska rzeczywistość - CHORA.