Alicja samotnie wychowuje siedmioletnią Matyldę. Córka bez przerwy 
choruje, ma obniżoną odporność. Za radą lekarki wyjeżdżają na wieś, żeby
 dziecko zmieniło klimat i z dala od smogu miasta nabierało sił. 
Zatrzymują się u dalekiej ciotki – Józefiny. Alicja dopiero na miejscu 
dowiaduje się, że staruszka para się zielarstwem, a jej specjalnością są
 miłosne eliksiry. Mimo że dziewczyna początkowo nie wierzy w magiczną 
moc ziół, a do zajęcia ciotki podchodzi z dystansem, to jednak 
przychodzi taki dzień, kiedy pokusa skorzystania z mikstury jest 
wyjątkowo silna… 
Czasem pomiędzy ciężkimi kryminałami, mam ochotę sięgnąć po coś lekkiego i mimo, że nie przepadam za dziełami polskich pisarzy - pozycja Pani Aleksandry Tyl spodobała mi się, Książka jest idealna na lipcowe gorące wieczory. Lekka, kobieca, choć trochę przewidywalna, ale nie przesłodzona... Akcja toczy się powoli, ale dzieje się sporo. Bohaterowie ciekawi, fajnie wykreowani i co najważniejsze -  niegłupi. Niektórzy tak jak policjant z małego miasteczka, czy siostra głównej bohaterki bardzo humorystyczni:). Podobał mi się również klimat, który stworzyła autorka - mieszkańców małej społeczności. Pisarka ma lekkie pióro, czytało się bardzo przyjemnie, a jak same widzicie - okładka jest cudowna, zwiewna i delikatna, idealnie pasująca do fabuły.
Jestem strasznie ciekawa czy innymi pozycjami autorki będę tak zachwycona... 
 

 










 
  
  
  
  
  
 









