Ja migając kanałami w przerwie "Rewolucji kulinarnych" trafiłam na ten program. Pierwszy reportaż był o zakonnicy i zakonniku, którzy się pokochali i zrzucili habit. Niestety choroba nie ominęła ich rodziny. Antona dopadł rak, amputowano mu nogę. Teraz użerają się z ZUSem, ale mimo wszystko nie tracą optymizmu, mają ślicznego synka i są szczęśliwi.
Następny reportaż był o IZIE. Jak niektóre z Was pewnie wiedzą dziewczyna od początku marca przebywa na leczeniu w Chinach. Niestety jej ojciec w programie wspominał, że trafiła na to leczenie zbyt późno. Nie traćmy jednak nadziei, oby wkrótce wróciła do zdrowia.
Ostatni fragment był o siedmioosobowej rodzinie z okolic Śremu. Tak się składa, że właśnie ja pochodzę ze Śremu, co prawda nie znam tej rodziny, ale znajomi ją kojarzą. Nie mogę się nadziwić, że ktoś w dzisiejszych czasach, żyjąc w takich warunkach pozwoł sobie na gromadkę dzieci. Rozumiem, że to "wpadki", ale na Boga, pięć razy wpaść? Ślub rodziców wg mnie z pompą, ciasta z najdroższych cukierni, oblegana sala, wielki kościół. Zdaje sobie sprawę, że to wszystko od sponsorów, ale ja chyba wolałabym, zamiast wesela pieniądze, które mogłabym odłożyć na przyszłość dzieci, albo po prostu na coś dla nich. Miejmy nadzieję, że Ci ludzie nie będę przyzwyczajeni do ciągłego otrzymywania "rybki", warto by było kiedyś sięgnąć po wędkę.
Wszystkie trzy reportaże były na swój sposób dramatyczne, ja jednak wolę pomagać ludziom, którzy za swój los nic nie mogą, bo jak wiadomo, przede wszystkim choroby się nie wybiera. Niestety zdarzają się też przecież inne tragiczne sytuacje życiowe, człowiek w jednej chwili traci wszystko, mimo, że ma życie i zdrowie, nie ma na czym "usiąść".
Kilka postów wstecz widziałyście biżutki, które wysłałam na aukcję dla Izy, organizatorzy okazali się bardzo nieodpowiedzialni. Blisko dwa tygodnie nie miał, kto odebrać paczek z poczty. Nie tylko mojej, ale wielu dziewczyn o dobrym sercu, które poświęciły swój czas by coś stworzyć. Jak możecie się domyślić nie trafiły one na aukcje i koncert w Grudziądzu. Tak naprawdę nie wiemy co się z nimi teraz dzieje,